sobota, 9 lutego 2013

#Krótkie imaginy# 2

1. Ty: Chłopcy chcecie mi coś powiedzieć?
 Louis: NIEEE!
 https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4RqR5awcXWmARNi_zsu1B0UR1yDlUTtbzW95hRbriWt_NbVV5GuSYgT2TVqM911B3DbX_Uixu7i-SI0W009yxbccEEhj5pOJ4aVBDiQNJfI0vyssca5Z2fw-y8qVUacOoWsOOnxxcCJw/s1600/tumblr_m3b2lhQYVT1rn4vl3.gif
 Ty: Ten pan ma coś chyba na sumieniu...


2. Ty: Chłopaki wyjeżdżam do Polski odwiedzić mamę!
Chłopaki:
http://pl.memgenerator.pl/mem-image/mom-why-pl-ffffff 
Ty: No dobra zostanę, ponieważ nie potrafię wam tego zrobić!
Chłopaki: NO TO KIEDY KOLACJA?!


3. Ty: Chłopcy pojechali do dziewczyn i nie ma ich w domu cały wieczór do rana.
Harry:
http://darmowegrafiki.5m.pl/smieszne_gify/gify_ikony/4ujpg6s.gif


4. Harry: Będę brał cię, w aucie...
Ty: Mnie?
Harry: Ehe. 


5. Ty: Harry jak wyglądam w tej sukience?
Harry: Piękniejszej dziewoi na świecie nie widziałem. 
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTRop4XlKwWke2QMoYvqz7TyuM-vLB1p1WekWccMPsA37SoigcQK3QSQBbBstSzwBuFOFtDduZBeUlk1qRHh0gz7ifaBqIbiDY7K7w7mGJOzTymEv-eWTUWDP5zq0Em6MtIwzTTlpW84M/s1600/tumblr_m6sw6xEIEA1ru2zf3o2_500.gif


6. Ty: Chłopaki patrzcie co dostałam na maila.
Niall: O KURWA TO Z WAKACJI! 
http://30.media.tumblr.com/tumblr_m2w9beBV8J1qc00zxo4_250.gif


7. Louis: (T.I) patrz co zrobiłem ze swoim zdjęciem! 
Ty: LOUIS CO TO JEST?!
Louis: Zawsze chciałem być jak Katy Perry.
http://data.whicdn.com/images/34089151/tumblr_lp440wFAt61qb7qks_large.gif 


8. Ty: Louis na trzy! 
Louis: Raz, dwa, trzy!
http://25.media.tumblr.com/tumblr_m2mrch4Ktg1r3gb3zo1_400.gif
 Harry: MNIE TU NIE MA! 


piątek, 1 lutego 2013

010. #Larry - Give Me Love#


     Serce biło w przyśpieszonym tempie, a łzy nie pohamowanie ciekły ciurkiem po oziębłych polikach loczka. Widok nagrobka z wykutymi na nim kolejnymi literami wprawiał go w smutek i żałobę. Tak bardzo brakowało mu ciepłego dotyku dłoni pasiaka, jego pięknych oczu mieniących się milionami gwiazd na granatowym niebie, jego stylu bycia... Tęsknił za nim tak bardzo jak nikt inny. Wmawiał sobie, że będzie dobrze, że wszystko się ułoży i zapomni o swojej sympatii do zmarłego Louis'a. W głębi serca wiedział jednak, że nie uwolni się od tego tak szybko, jak sobie to wyobrażał. To miało trwać znacznie dłużej... To miał być najgorszy okres w jego życiu.
     Dłonie Harry'ego mocno drżały tak jak jego całe ciało. Przez jego ciało co chwila przechodziły nie przyjemne ciarki, a strach przeszywał go na wylot. To była noc, której nigdy nie zapomni... Mieli wtedy wyjawić wszystko całemu światu. Najwidoczniej wszystko miało być inaczej...

     Harry jak zwykle przesiadywał w swoim pokoju rozmyślając nad swoim życiem... Tak bardzo chciał wyjawić światu tą wielką tajemnicę, którą tak długo skrywali razem z Louis'em. Tomlinson także miał już dość dobrej miny do złej gry. Eleanor, która była tylko nie udaną przykrywką zaczynała truć pasiakowi życie. Nie chciał więcej jej widzieć jednak co tu dużo mówić... Był do tego zmuszany. Tak na prawdę nigdy nie czuł do Eleanor nic więcej, jak zwykłą ludzką nienawiść. 
     Nagle drzwi pokoju loczka lekko się uchyliły. Przestraszony Harry lekko wzdrygnął się na obrotowym krześle i wstał na równe nogi kierując swój wzrok w stronę kasztanowych drzwi. Stał w nich uśmiechnięty Louis, który bez chwili zastanowienia rzucił się na loczka całując kącik jego malinowych ust. 
     -Dzień dobry Curly. Pamiętasz o dzisiejszym spotkaniu o 19:00 przed domem?- zapytał bawiąc się przy tym loczkami szatyna. Chłopak twierdząco pokiwał głową i odwzajemnił krótki pocałunek Louis'a. Odrywając się od Harry'ego, Louis cicho zachichotał i szepnął:
     -Fanki.
     Harry spojrzał na podwórko gdzie Zayn i Niall grali w piłkę nożną. Za bramą obok nich roiło się od miliona fanek, które przyszły, aby popatrzeć na rozgrywki tak zwanego przez nich Ziall'a. 
     Szatyn szybko oderwał się od pasiaka, który zrobił się lekko czerwony przez kilka fanek, które na chwil spojrzały w stronę okna pokoju loczka. Na całe szczęście zrobiły to w momencie kiedy obydwoje stali jakiś metr od siebie.
     -To może ja pójdę do kuchni.- świadczył Harry i lekko zdenerwowany wyszedł z pokoju.
     Czas do 19:00 minął mu niespodziewanie szybko. Nawet nie zorientował się kiedy wybiła umówiona z pasiakiem godzina. Ubrany w beżowe rurki, czarny podkoszulek i granatową marynarkę, oraz białe Converse wyszedł przed dom. Widok Louis'a od razu wywołał uśmiech na jego rozpromienionej twarzy. Tomlinson chwytając zimną dłoń Styles'a pociągnął go w stronę starego, opuszczonego biura nieruchomości. Wchodząc po woli na samą górę po szerokich schodach rozmawiali na różne tematy czule się obejmując i składając sobie słodkie całusy. 
     Już po chwili znaleźli się przy wejściu na dach. 
     -Na pewno się nie boisz?- upewnił się przed wejściem Tommo. Harry pokiwał twierdząco głową i z bijącym sercem otworzył drzwi. W jego oczy rzuciło się mnóstwo świec i czerwony koc na, którym rozłożone były przeróżne pyszności przygotowane - prawdopodobnie - przez jego sympatię. 
     -Podoba ci się?- zapytał Louis kładąc głowę na ramieniu zszokowanego Harry'ego.
     -Nawet nie wiesz jak bardzo...- wyszeptał i obracając się na piętach w tył wpił się w usta Louis'a. Nie przerywając pełnego namiętności pocałunku usiedli na kocu. Louis z ust loczka przeniósł się na jego szyję. Słodkie pocałunki sprawiły dreszcze na ciele młodszego. 
     -Jesteśmy an dachu Loui.- zaśmiał się, kiedy wyrównał swój oddech, który nagle przyśpieszył. 
     -Przepraszam Harry, ale wiesz jak ty na mnie działasz.- szeptał pomiędzy pocałunkami. Harry przygryzł wargę Louis'a i lekko go od siebie odepchnął.
     -W domu tygrysie.- wymruczał z pociągającym tonem. Louis wyciągając rzeczy z koszyka zapytał:
     -Mógłbyś na chwilę wyjść. Niespodzianka.
     Harry posłusznie wykonał polecenie starszego i wyszedł za drzwi. Stojąc tam głupkowato się do siebie uśmiechał myśląc o tym co może przygotować dla niego Louis. Wszystko było już takie piękne gdyby nie nagły krzyk Louis'a. Harry wyrwany z transu otworzył na oścież drzwi. Najciemniejsze myśli przechodziły teraz przez jego przepełnioną nimi głowę. 
     Rozglądał się nerwowo na wszystkie strony jednak nigdzie go nie było. Słyszał jego stłumiony krzyk, jednak było to tylko złudzeniem. Louis'a już nie było... Leżał martwy na jednej z Londyńskich ulic przed opuszczonym biurem nie ruchomości. A Harry? Harry nie był niczego świadomy... Czuł jednak, jakby połowa niego umarła, stała się martwa... Tą połową był Louis... Martwy nastolatek na jednej z Londyńskich ulic.

     Harry nigdy nie zapomni tego wieczoru. Był to mocny cios poniżej pasa. Czuł się winny za śmierć swojego ukochanego. Pragnął by był teraz obok niego i wspierał w tej trudnej dla niego chwili... 
     -Może gdybym wtedy wcześniej zareagował żyłbyś...- wychlipał i podniósł się w ławki od, której już dawno odchodziła farba. Kierował swoje kroki w stronę rzeczki obok cmentarza. Znajdując się już ok. 3 metry od niej zatrzymał się.
     -Na zawsze razem!- wydarł się na cały głos i biorąc rozpęd wskoczył do lodowatej wody. 
     Rankiem odnaleziono martwe ciało sławnej gwiazdy popu. Martwy loczek uśmiechał się szeroko i choć nie żył jego serce nadal biło... Dla Louis'a...

Bo miłości nic, ani nikt nie zburzy...

Kaboom! Pierdolnęłam takiego oto imagina o Larry'm :).
Osobiście uważam, że nawet w jakimś stopniu mi wyszedł. 
Mam nadzieję, że się spodoba i skomentujecie :). Następny zrobię może także z Larry'm, prawdopodobnie +18 :D
To tyle :).
Pozdrawiam.
-Wiesiek z watą na łbie.

wtorek, 22 stycznia 2013

009. #Niall - Fucking Perfect#

     Do czytania polecam : Pink - Fucking Perfect
(Nie mogę podać linków, ponieważ mam prawdopodobnie na kompie wirusa i mam zjebane youtube jak i inne rzeczy. Tak więc przepraszam, ale raczej znajdziecie na youtube :D ).

     Twoje długie włosy targał letni wiaterek, piegi na twarzy dodawały ci uroku. To jednak twoje piękne zawsze pełne wesołych iskierek oczy czarowały nie jednego chłopaka. Oczarowały także tego, którego uważałaś za jedynego. Tego, który załamał twoje serce i pozostawił ślad na słabej psychice...
     Siedziałaś na drewnianym mostku poruszając energicznie nogami w przód i w tył. Przyglądałaś się granatowej tafli wody i niczym namalowanej ręką mistrza trawie. Powracały wspomnienia tych chwil, których nigdy nie zapomnisz. Chwil, które na zawsze pozostaną jednymi z najszczęśliwszych dni w twoim życiu.
     Dokładnie pamiętałaś ten dzień kiedy się poznaliście...
     Był to październik jak zwykle nad Londynem znajdowały się ciemne chmury. Ty spacerowałaś beztrosko jego ulicami nie zważając na deszcz, który po chwili runął z nieba. I wtedy zobaczyłaś go po raz pierwszy. Siedział pod dużym dębem z gitarą na kolanach. Jego farbowane blond włosy jak zwykle ułożone były w artystycznym nie ładzie, a niebieskie niczym głębia morza oczy wypełniał smutek i gniew. Widać było, że coś go w tej chwili gnębiło. Serce krajało ci się na sam jego widok w tak fatalnym stanie. Bez wahania podeszłaś do niego i pocieszyłaś... I tak właśnie wszystko się zaczęło. Od tamtej pory nie było godziny, żebyście ze sobą nie rozmawiali. Zwykły dzień rozłąki był dla was ciosem poniżej pasa. Zabierał cię w każdą dłuższą trasę koncertową... Byliście dla siebie jak brat z siostrą, a jednak coraz bardziej zakochiwaliście się w sobie. Nadszedł dzień, kiedy Niall wyznał ci miłość... Nigdy nie zapomnisz tej chwili. Nigdy nie byłaś tak szczęśliwa jak wtedy. To był najpiękniejszy dzień w twoim życiu.
     Teraz pozostało to już tylko wspomnieniem i przeszłością. Wasze szczęście nie trwało długo, ponieważ Niall zaczął pić i przede wszystkim bić cię. Z dnia na dzień zmienił się w bezlitosnego potwora. To nie był on... To nie był już ten Niall w, którym się zakochałaś. Na koncertach chował się za maską. Udawał, że wszystko jest jak dawniej i jesteście razem szczęśliwi.
     -(T.I.) - usłyszałaś cichy szept Perrie. Lekko odwróciłaś głowę i wskazałaś miejsce obok siebie. Blondynka nie pewnie na nim usiadła i spuściła wzrok.
     -I co teraz z wami będzie?- zapytała po chwili niezręcznej ciszy. Westchnęłaś i poczułaś jak twoje oczy nagle zapełniają słone łzy. Ciche jęki wydobywały się z twoich ust, a fala łez zalała twoje oziębione poliki.
     -Nie wiem...- dopowiedziałaś po chwili. Perrie mocno cię przytuliła dając ci się wypłakać w jej ramiona. Tego teraz potrzebowałaś... Kogoś kto cię przytuli i zrozumie to co czujesz...
     -Chodź. Jest już późno, będą się o nas martwić...- chwyciła cię za rękę i zaprowadziła pod dom. Wzięłaś wdech i otworzyłaś drzwi domu. Pierwszy raz zamiast krzyków i śpiewów pijanego Niall'a panowała niesamowita cisza. Perrie szarpnęła twoją rękę wyciągając cię z transu.
     -(T.I.).- usłyszałaś ciche łkanie dobiegające z salonu. Nie pewnie weszłaś do beżowego pomieszczenia i spojrzałaś na Horan'a, który skulony w kącie... płakał? Sama nie wierzyłaś swoim oczom. To było dla ciebie nie możliwe, a jednak...
     -Co ty robisz?- zapytałaś po chwili i przełknęłaś ciężko ślinę. Niall wstał z miejsca i ocierając twraz rękawami swojej bluzy podszedł do ciebie. Gula w gardle nie umożliwiała ci wypowiedzenie choćby najmniejszego słowa. Stałaś jak słup i patrzyłaś na niego z oszołomieniem. Był trzeźwy, a przecież nie widziałaś go takiego od ostatnich 3 miesięcy. Codziennie przychodził podpity i ciągle się awanturował. Co się nagle stało, że tak się zmienił? Może zrozumiał to co robił złego przez ostatni czas?
     -Przepraszam cię. Wiem... Jestem okropny i nie zasługuje na ciebie, ale daj mi szansę... Chcę, żeby było        jak dawniej. (T.I.) proszę cię.- powiedział z trudnością. Widziałaś nadzieję w jego oczach i zarazem tą nie pewność. Sama nie wiedziałaś co w tej chwili zrobić. Kochałaś go, ale z jednej strony skrzywdził cię. Z drugiej strony nie chciałaś go stracić. Był zbyt ważną osobą w twoim życiu. Chciałaś być ciągle blisko niego...
     -Ja... Ja muszę się zastanowić...- odpowiedziałaś i wybiegłaś z domu. Niall zrezygnowanie spojrzał na Perrie, której oczy nagle zapełniły łzy.
     -Biegnij za nią. Nie pozwól jej teraz uciec.- lekko uśmiechnęła się do blondyna. Horan zakładając na siebie kurtkę wybiegł za tobą. Biegłaś w stronę Tower Brigde. Miałaś ochotę skończyć ju swoje beznadziejne życie...
     Kiedy znajdowałaś się już przy moście ciężko oparłaś się o barierkę i po woli zaczęłaś się wychylać w przód. Kiedy już czułaś, że twoje nogi unoszą się w górę, a ciało zaraz przeleci przez barierkę ktoś złapał twoją rękę. Nie był to nikt inny jak Niall, który w ostatniej chwili zdążył chwycić twój nadgarstek. Sprowadził twoje nogi znów na podłoże pod wami i chwytając mocno twoje ramiona obrócił cię w jego stronę. Wasze wzroki się spotkały... Zatopiłaś się w jego niebieskich oczach. Z pozoru był idealny... Chyba to od zawsze najbardziej cię w nim pociągało.
     -Nie pozwolę ci na zrobienie takiej głupoty.- szepnął i złączył wasze usta w pocałunku. A jednak kochał cię... Tylko nigdy tego nie okazywał...


 A więc mamy imagin z Niall'em. Następny swój planuje z Liam'em ;D Może coś romantycznego, a może jakiś dramat :D Kto wie... :).
Mam nadzieję, że się spodoba.
Miłego wieczoru życzę :D
-Jenny.

środa, 16 stycznia 2013

008. #Zayn - Jej ostatni rok...#


"On cały dzień przy niej był, wciąż ocierał jej łzy, gdy w końcu potwierdziło się, że przez raka miała skrócić życie swe..."
     Pot sklejał jego podkrążone oczy, a ręce, które teraz trzymały twoją dłoń nie opanowanie trzęsły się. Bał się o ciebie... Tak bardzo nie chciał cię stracić, jednak lekarze nie dawali ci już szans na przeżycie choćby dwóch miesięcy. Za nie długo mieliście się rozstać. On miał cię stracić na zawsze, a ty jego...
     Sama myśl o tym, że w każdej chwili możesz umrzeć była dla ciebie wielkim szokiem. Pogodzenie się z tym było wyzwaniem... Chciałaś być tutaj z Zayn'en, pomagać mu w trudnych chwilach, urodzić wam trójkę ślicznych dzieci, kupić dom na wybrzeżach Londynu. Po prostu chciałaś być z nim szczęśliwa. To miało się jednak nigdy nie spełnić i już na zawsze pozostać złudnym marzeniem...
     Flegmatycznie oddychając ściskałaś jego przepoconą rękę. Co chwila posyłaliście sobie pocieszające uśmiechy. Słowa nie były wam potrzebne... Wystarczała wam cisza, aby zgodnie się porozumiewać.
   -Zayn?- szepnęłaś w pewnym momencie ostatkami sił.
   -Tak?- wyrwany z zamyślenia głęboko spojrzał w twoje zaszklone tęczówki.
   -Kocham cię i zawszę będę kochać...- szeptałaś, a twój głos z każdą sekundą stawał się coraz cichszy.
   -Ja ciebie też, ale... (T.I.) ty chyba nie...- przerwał czując, że gula w gardle nie pozwoli dokończyć mu swojej wypowiedzi.
   -Nie dam rady już dalej żyć. Mój organizm już od dawna jest martwy...- lekko się uśmiechnęłaś i ostatni raz złączyłaś wasze usta w pocałunku. Odrywając się od chłopaka zamknęłaś powieki, a usta ułożyłaś w uśmiechu. W jednej chwili na sali rozległ się okropny pisk urządzenia obok twoje łóżka, a Zayn zeskoczył ze stołka. Lekarze wbiegając do twojej sali nawet nie zareagowali.
   -Dlaczego nic nie robicie?! Ratujcie ją!- darł się zalany potokiem łez mulat. Z jednej nogi nerwowo przeskakiwał na drugą. Bawił się swoimi palcami czekając na to co zdziałają lekarze. W końcu po namowach Zayn'a podeszli do twojego łóżka. Minęła godzina, a lekarze nadal próbowali się ratować. W końcu jednak z zrezygnowanymi minami przestali działać. Zayn poczuł jak znów zalewa go morze łez. Fala dreszczy przeszła przez jego ciało, a uczucie pustki nastało nagle w jego sercu. Poczuł jak połowa jego umiera, jest martwa... Tą połową byłaś TY... Dziewczyna, która skradła jego serce, a teraz pozostanie tylko wspomnieniem, zjawą przed jego oczyma...


"Prawdziwa miłość połączyła ich, walczyli do końca chociaż brakło sił. Ona nie chciała, by każdego dnia musiał patrzeć jak upada tak. Pomyśl jaki to był dla nich ból wiedząc, że w końcu odejdzie znów. Wiedząc, że w końcu nadejdzie czas, że wezwie ją do góry, że odejdzie w dal..."

     Przyodziany w czarny elegancki garnitur stał przed kościołem kończąc zapalonego wcześniej papierosa. Dym wydobywał się z jego ust, a z oczu wypływały krople łez. Chociaż wyznawał inną religię chciał tego dnia odbyć z tobą twoją ostatnią drogę. Będąc tu czuł cię gdzieś w pobliżu, wiedział, że jesteś przy nim i bez względu na wszystko zawsze będziesz.
   -Zayn... Zaraz zacznie się msza.- powiedział załamanym głosem Niall. Zayn kiwnął głową i rzucił na trawnik niedopałek papierosa.
     Przed wejściem do kościoła wziął parę głębokich wdechów. Kiedy już poczuł się na siłach wszedł do jego środka kierując swoje kroki na sam przód kościoła gdzie siedzieli już chłopcy, twoi rodzice i twoja najlepsza przyjaciółka z Polski. Usiadł obok twojej mamy, którą pocieszająco poklepał w plecy. 
     Msza zaczęła się, a Zayn próbował utrzymać twardy wyraz twarzy. Widok trumny rozkleił go jednak na dobre. Uczucie pustki znów powróciło. Wiedział, że w tej trumnie leżysz ty... Twoje drobne, kruche i martwe już ciało. 
     Po pogrzebie Zayn oddalił się od chłopaków i pobiegł na mostek gdzie często wymykaliście się razem wieczorami, aby ze sobą pobyć. Tyle wspomnień wiązało się z tym miejscem... Pierwsza randka, pierwszy pocałunek, zaręczyny... No właśnie, zaręczyny... Za tydzień mieliście wziąść ślub. Mieliście być już razem na zawsze nie zważając na nic innego. Wieść o tym, że masz raka zabiła jednak te marzenie, które miało po części zostać już spełnione.
     Opierając się o barierkę wspominał wszystko co razem przeszliście... Wspominał te szczęśliwe jak i te trudne dla was chwilę, kiedy zadawaliście sobie pytanie Co będzie dalej?... Tyle pięknych chwili, twoje delikatne rysy twarzy i słodki uśmiech utkwił teraz w jego głowie na dobre.
     Obrócił się twarzą do rzeczki. Wpatrywał się w taflę wody przed sobą, a jego oczy po raz kolejny tego dnia zapełniły słone łzy. Nie chciał żyć tutaj bez ciebie... Nie chciał być z nikim innym niż tylko z tobą... Chciał, być już zawsze przy tobie... Twoja śmierć odbiła się na jego psychice... Co tu więc po nim bez ciebie?
     Przełożył swoje nogi przez barierki i oparł się o nie ciężko sapiąc.
   -Już na zawsze razem.- szepnął i uśmiechając się skoczył w otchłań wody.

     Ostatni koncert One Direction odbył się kilka dni po pamiętnej śmierci Zayn'a. Na koncercie zebrało się miliony fanek trzymających znicze w rękach i zdjęcia mulata. W momentach solówek Zayn'a muzyka cichła, a nikt nawet nie drgnął. Na ekranie pojawiało się mnóstwo zdjęć Malik'a z zespołem i krótkich filmików jednych śmiesznych innych zaś bardziej poważniejszych. Po jakiś czasie One Direction zastąpił nowy boysband powstały także w programie X-Factor. Miliony fanek na całym świecie ma jednak nadzieje, że kiedyś jeszcze 1D powróci do kariery muzycznej i wbije się na listy przebojów tak jak za dawnych czasów. To już nie będzie to samo bez Zayn'a jednak nigdy nie warto się poddawać... Zayn na pewno przecież nie chce, żeby chłopcy przestali robić to co kochają nad życie przez jego głupotę... Chce się cieszyć razem z nimi z kolejnych nagród i świeżych piosenek... Jak na razie 1D pozostaje tylko historią...

Mijały dni gorzej z nią zbliżamy się do końca choć wie, że z życiem musi żegnać się odchodzi szczęśliwa bo on przy niej jest...

Mam nadzieję, że się podoba :). Następny... Hmm... Może tym razem przez Lovvkę ? :D
Pożyjemy zobaczymy :).
-Jenny.

niedziela, 13 stycznia 2013

007. #Harry - One moment...#

    Pisane przy:  Brodka - Znam Cię Na Pamięć

***
     Stałaś przy ścianie bliska płaczu. Nie wierzyłaś w to, że mógłby cię zdradzić. Nie on... Nie Harry.
Prawda była jednak inna i musiałaś się z nią pogodzić choć tak bardzo nie chciałaś w to wierzyć. Nie on... Nie Harry.  
     Zawsze liczyłaś na to, że tego związku nie rozbije nic, ani nikt... Nawet głupia zdrada była wtedy dla ciebie pikusiem do wybaczenia. Kiedy przyszło jednak to zrobić twoją duszę targnął nie pokój. Dawne słowa odeszły w nie pamięć, a na drodze stanął wielki znak zapytania. Bałaś się teraz o to co z wami będzie. Przecież było już tak pięknie, a teraz miało by się to wszystko spieprzyć?
     Już sama nie wiedziałaś co teraz masz zrobić. O twoją głowę obijało się mnóstwo zgubnych myśli. Panował w niej wielki harmider. Nie nadążałaś już za tym wszystkim co działo się w okół ciebie. Wszystko działo się szybko, na łapcu-capu, a ty nie byłaś w stanie nad tym wszystkim zapanować. To było dla ciebie zbyt trudne...
     Po woli zsunęłaś się na podłogę odgarniając z twarzy kosmyki włosów, które przyklejały się do zalanych łzami polików. Z twoich oczu wydobywały się kolejne łzy smutku. Nie potrafiłaś teraz nad nimi zapanować. Twoje ciało całkowicie odmawiało posłuszeństwa. Sparaliżowało każdą część twoje ciała. Nie byłaś w stanie nawet drgnąć.
   -(T.I.)- cichy i zachrypnięty głos Harrego echem obił się w twojej głowie powodując lekkie mrowienie na ręce. Lekko podniosłaś prawą rękę dotykając jego otwartej w twoją stronę dłoni. Kiedy jednak tylko jej dotknęłaś zabrałaś swoją dłoń i zacisnęłaś mocno w pięść. Uderzyłaś nią w ścianę wyładowując z siebie część swojej złości.
   -Mówiłam ci, żebyś się wynosił! Nie mam ochoty cię teraz widzieć.- wycharczałaś przez zęby. Harry jednak przykucnął obok ciebie i lekko pogładził po włosach. Miałaś chęć w tej chwili strzepnąć jego rękę ze swojej głowy, jednak nie miałaś już sił. W tej wojnie, którą prowadziłaś ze swoją podświadomością wywiesiłaś białą flagę na znak całkowitego poddania się.
   -Wybacz mi... Proszę.- łkał, a po jego polikach spływały samotne łzy, które po chwili zamieniły się w ich potok. Na sam jego widok w takim stanie krajało ci się serce, jednak wiedziałaś, że nie jesteś wstanie wybaczyć. Nie chciałaś tracić czasu na kogoś kto wyrządził ci taką krzywdę. Po prostu nie chciałaś...
   -Harry... Myślę, że lepiej będzie jak pójdziemy w swoje strony. Odejdź...- z trudem wymówiłaś te słowa krztusząc się własnymi łzami, których zamiast ubywać z każdą sekundą przybywało coraz więcej.
   -Wiedz (T.I.), że cię kocham i bez względu na wszystko zawsze możesz na mnie liczyć.- szepnął w twoje włosy, po czym cicho wyszedł z domu. Ostatni raz spojrzałaś na jego zaszklone zielone oczy i delikatne rysy twarzy... Kochałaś go, ale nie potrafiłaś wybaczyć.

***Kilkanaście lat później***

     W dół i w górę, w dół i w górę... Huśtając się tak na huśtawce w ogrodzie spoglądałaś w niebo pełne śnieżnobiałych chmur, które przypominały ci różnorodne kształty. Dzieci wesoło hasały po ogrodzie, a ty wpatrywałaś się im z lekkim uśmiechem. 12-letnia Darcy i 10-letni Tom byli pełni energii w sobie przez co często było trudno ich wyciągnąć z ogrodu choćby na kolację.
   -Uwaga! Tata idzie! Wszyscy tył zwrot na huśtawkę.- zakomenderował Harry, a dzieci wskoczyły na miejsce ciebie. Harry także usiadł na huśtawce, a Darcy tylko uśmiechnęła się do waszej dwójki.
   -Nie dokończyliście opowiadać.- zauważyła. Hazza cicho się zaśmiał, a ty spojrzałaś na niego kątem oka dając znak, że to on teraz przejmuje pałeczkę.
   -A więc...- zaczął. -Później doszedłem do wniosku, że Taylor nie była warta niszczenia naszego związku. Zaproponowałem więc mamie spotkanie. Wyjaśniłem jej wszystko. Oczywiście nie rzuciła mi się do razu na szyję i znów zostaliśmy razem. Trochę potrwało za nim znów do mnie wróciła.- opowiedział z uśmiechem na twarzy.
   -A później?- zapytał jak zwykle ciekawski Tom.
   -A później wzięliśmy ślub, którego koniec spędziliśmy na porodówce z Darcy, której zachciało się akurat wyskoczyć w ten dzień. 2 lata później urodził się Tom i jak na razie nasza historia zatrzymuje się w tym momencie.- westchnęłaś.
   -A teraz idźcie się bawić, bo zaraz kolacja.- odparł Harry. Dzieci z krzykiem uciekły za dom na co obydwoje zaśmialiście się.
   -Cieszę się, że mam cię teraz przy sobie.- pogodnie uśmiechnęłaś się w stronę loczka, który nic, a nic nie zmienił się od tych 15 lat.
   -Ja też się cieszę.- musnął twoje usta po czym wtuliłaś się w jego klatkę piersiową spoglądając na wasze dzieci. Tak, to moja rodzina powiedziałaś w swoich myślach i lekko się uśmiechnęłaś.

Aut. I tak właśnie, oto przybywam z nowym imaginem, który od tak nagle wpadł do moje łepetyny. 
Mam już pomysł na następnego imagina, więc zacznę go już pisać.
Od razu mówię, że będzie, albo z Niall'em, albo z Zayn'em. Jeszcze nie wiem, ale na któregoś z nich się zdecyduję. 

poniedziałek, 31 grudnia 2012

006. #Niall - Merry Chistmas...?#

Nudny jak flaki z olejem imagin... Spóźniony świąteczny imagin... Chciałam, żeby wyszedł lepiej ale wyszło gówno i galaretka. Szału nie ma, staniki nie latają, zajebiście nie jest... Ale trudno... Jakoś da się wytrzymać do jego końca...
Następny imagin jak ja albo Lovvka wpadniemy na jakiś pomysł. Może coś wymyślimy na gmail'u. 
Jak jeszcze dzisiaj mi coś wpadnie do głowy to może w Sylwestra coś dodam ;).
Ostrzegam... Imagin jest tak i krótki, że szok się do tego przyznać. 
-----------------------------------------------------------------------------
 Gdyby tak zapomnieć o zasadach, co trzymają w klatce nas.
Gdyby tak jak w stereo usłyszeć głos, co ciągle woła... - Mrozu "1000 metrów nad ziemią"

Boże Narodzenie... Czas kiedy rodziny zbierają się przy pięknie ustrojonym stole pełnym pysznych potraw. Każdy dobrze zna to uczucie... Zna tą atmosferę i szczęście bycia z całą rodziną w ten magiczny czas.
Nie znała go jednak Sydney i jej matka, (T.I.). Spędzały je same przed nudną telenowelą w której nawet nie wiedziały o co chodzi. Nie świętowały tego dnia... Siedziały smutne przed telewizorem tylko wyobrażając sobie jak by to było wspaniale gdyby choć raz święta spędził z nimi Niall.
-Mamo...- powiedziała swoim zachrypniętym głosikiem Sydney stojąca przy dużym oknie w białej ramie. 
-Tak kotku?- zapytała (T.I.) podchodząc do niej. Pogłaskała dziewczynkę po włosach, a ta wskazała tylko na niebo.
-Spadająca gwiazda.- uśmiechnęła się lekko dziewczynka i zamknęła swoje powieki. Kiedy je otworzyła była lekko zawiedziona. 
-O czym pomyślałaś?- kucnęła i otarła z policzka dziewczynki samotną łzę migoczącą w świetle milionów kolorowych lampek którymi obwieszona była zielona choinka. 
-Żeby tata był teraz z nami.- zaczęła płakać. (T.I.) spojrzała na nią, a jej oczy zaszkliły się.
-Choć mała. Pomożesz mi.- chwyciła ją za rękę i zabrała do kuchni. -To co pierwsze robimy?- uśmiechnęła się do niej kiedy już tam się znalazły. Mała zaklaskała w rączki i wskoczyła na stół.
-Uszka z barszczem!- krzyknęła i zaczęła wymachiwać chochelką. (T.I.) zaczęła śmiać się w niebo głosy, a Sydney wspaniale się bawiła zarządzając kuchnią.
W końcu na stole pojawił się biały obrus i 12 potraw. (T.I.) razem z Sydney usiadły na krzesłach i zaczęła rozglądać się po stole.
-Nie wszystko zjemy ale zawsze coś.- westchnęła (T.I.) i nałożyła na swój talerz karpia. W konsumowaniu posiłku przeszkodził jej jednak dzwonek do drzwi.
-Kto to?- zapytała Sydney.
-Nie wiem. Pójdę otworzyć.- powiedziała (T.I.) i podeszła do drzwi. Kiedy je otworzyła ujrzała 5 dobrze znanych jej twarzy.
-Wesołych Świąt!- krzyknęli chłopcy, a (T.I.) pokręciła tylko głową.
-Tata!- Sydney rzuciła się w ramiona swojego ojca który mocno ją uściskał. (T.I.) patrzyła na nich z boku. Zachwycił ją ten piękny widok. Wreszcie razem pomyślała i podeszła do chłopaków którzy zaczęli dzielić się opłatkami... 

----------------------------------------------------------------------------------
LOL jakie gówno wyszło...
Jeśli to ktoś z was przeczytał...
WIELKI SZACUN.

czwartek, 25 października 2012

#Krótkie imaginy# 1

#1. Darcy: Tato pomóż mi przykleić obrazek!
Harry: Nie mam czasu.
Ty: Harry pomóż przykleić obrazek małej!
Harry:


 #2. Niall: (T.I) ja chcę jeść!
Ty: Zrób sobie sam!
Niall: Daj mi jeść!
*Po godzinie*
Ty: Dobra dam ci jeść natręcie!!
Niall:


 #3. Harry: (T.I) będzie moja!
Chłopaki:

#4. Harry: Na pewno dzisiaj Zayn będzie mył naczynia!
*5 minut później*
Ty: Harry dzisiaj ty myjesz naczynia.
Harry:


 #5. Ty: Harry popraw mi humor.
Harry:

#6.  Ty: Harry, Niall! Błagam nie wariujcie!
Harry i Niall:
Ty: Nie rozrabiać i koniec kropka!
*2 minuty później*
Harry i Niall:
Ty: Żyję z debilami -.-


Następne takie krótkie imaginy dodam za nie długo :)